mój rynek

mój rynek

Menu

Get your dropdown menu: profilki

poniedziałek, 22 września 2014

Osiąganie celu


             „Ludzie zawsze przybywają punktualnie tam, gdzie są oczekiwani”.

         Po co w ogóle podejmować cel i realizować go. Albo inaczej: po co aktywnie tworzyć, planować, chcieć realizacji marzeń, wyciągać wnioski?

         Można by odpowiedzieć prosto z mostu: bo inaczej nadal tkwilibyśmy w epoce kamienia łupanego.

         Powyższy cytat posiada pewną niebezpieczną sugestię. Skoro jesteśmy gdzieś i kiedyś oczekiwani, to znaczy, że mamy pewną „metę”. Idąc dalej tym tropem: owa meta, a cytat brzmi dostatecznie wzniośle, żeby założyć, że w grę wchodzą siły wyższe, implikuje, iż nasz cel został już określony – co prawdopodobnie jest prawdą, przynajmniej jeśli chodzi o pewne punkty kluczowe w życiu, przez które musimy przejść – a skoro tak, to po co tworzyć jakieś systemy. Czy to nie jest zabawa w Pana Boga? A może lepiej medytować? Albo zanurzyć się w świat zmysłów? 



Źródło: https://jdcore.wordpress.com/page/5/

W praktyce pewnie skończy się zwykłą prozą życiową i ciągłym wykonywaniem obowiązków, oraz „zasługiwaniem” na wszystko, jak nas porównywał Swami Wiwekananda: do psów, które chcą zwędzić kawałek jedzenia ze stołu i w każdej chwili mogą dostać kopniaka. Nie chcę tutaj opierać się, w każdym razie nie w całości, na hinduistycznym podejściu do życia i ideale, ale jeśli ktoś chce być aż tak pragmatyczny i lekceważyć ambicje, samorealizację i wyciąganie wniosków to pewnie tak właśnie żyje.
         



Źródło: http://www.boomsbeat.com/articles/2203/20140402/dogs-caught-stealing-food-photos.htm

Autor powyższego cytatu zapisał także inne myśli, według których celem człowieka jest znalezienie własnego miecza, a tajemnica miecza polega na tym, co się chce z nim zrobić.




         Często możemy natknąć się na teorię, iż liczy się droga a nie cel. Przyjemność drogi, udręka celu, ale gdyby nie było celu nie byłoby także drogi. Gdyby nie było marzeń.

         Dla jeszcze innych:

„Jest ciężar do dźwigania droga do przebycia,
jest ciężar do dźwigania i cel co nam umyka.
Jest ciężar do dźwigania wolno go  złożyć na.
Ten ciężar, to my sami, stąd tam, stąd tu, stąd tam”.

                                                                    (Dean R. Koontz)

         Cel, w jakim ja go używam nie oznacza obowiązku. A droga nie jest płynięciem pod prąd. Wręcz przeciwnie: jest oczyszczaniem się z wątpliwości, a powyższe teorie mają nas napełnić wątpliwościami. Dobieram zasady, które mają funkcjonować dla mnie lub wysnuwać logiczne wnioski, które powodują budujące przekonania. Opierać się na tych elementach, które mnie wspierają. W końcu, gdzie cierpienie, tam fałsz. Celem celów jest taka droga, aby nawet konieczne, fizyczne czynności były przyjemnością (czyli jakimś celem). Jeżeli w to uwierzę i pozbędę się wątpliwości, to już osiągam jakiś cel.
         Naprawdę mamy uwierzyć, że nie liczy się cel? Pewnie, że się liczy, tyle, że można podejść na wiele sposobów do tej kwestii. Nie nawołuję tu do zbudowania swoistego perpetuum mobile, ale przypominam, że opieram się na ideach. Stoją one za rzeczywistymi zdarzeniami, które „stają się”, a to wymaga wzięcia pod uwagę, że wszystko kosztuje. Ale zaczynam od obrazu prawdziwego i wyidealizowanego.




          Postęp nauki jest budowaniem wielkiego systemu. Dokładaniem kolejnych elementów, bazowaniu na poprzednich, najlepszych jak się da…całość ma funkcjonować. Odległe (tylko pozornie odległe) elementy to kamień węgielny jakiegokolwiek postępu, w jakiejkolwiek dziedzinie, od najprostszych do najbardziej skomplikowanych; i czyż to nie jest realizowaniem celu?! A może wystarczyłby spokój i przebaczenie? Nie, to nie ironia, to tylko część systemu.

Realizujemy cele, robimy to bo je mamy, i całe szczęście, oby jak najlepsze, oby dające jak najwięcej radości, i chcemy najlepszych narzędzi sposobów, teorii, systemów. W końcu, czy kiedy robimy bigos, to mamy nakupić kapusty, boczku i innych składników i wrzucić je do garnka…a potem być już prawdziwym sobą (Andrzej Batko)?

Budowanie systemu jest związane z faktem, iż w pewnych etapach nad jego konstrukcją można napotykać się na informacje, iż w przeszłości ktoś już podążał tą ścieżką i okazała się błędna; może także dojść do przebłysku, iż nie konstruujemy niczego odkrywczego, choćby z samej, błędnie rozumianej zasady: „nie ma nic nowego pod słońcem”, lub faktycznie napotkamy zasadę ustanowioną przez kogoś setki lat temu łudząco podobną do naszej; dla gatunku – poprzez ewolucję – pewne prawdy mogą być powszechnie znane (na przykład przez podświadomość).

Rzecz w tym, że po pierwsze: skutek ma się zamanifestować w moim życiu! Dla mnie pewne cele są świeże (nawet jeśli ktoś już je zna z doświadczenia). Po drugie: jeżeli buduje system (podsystem dla systemu osiągania mojego celu) bardzo ogólny – nie związany ze mną – tłumaczący pewne procesy w życiu, to robię to w indywidualny sposób, korzystając, tak jak się da, z uznanych prawd, dobrej woli, podpartych inteligencją i używając wyobraźni, która jest konieczna, aby powiązać pozornie odległe elementy. Do budowy systemu potrzebna jest siła twórcza, a tą wyrażam językiem metafizyki (czasami „między wierszami”).


Źródło: http://www.grypuzzle.pl/puzzle-zabytki-i-innych-atrakcje-turystyczne-w-ameryce-puzzle_2.html