„Ludzie zawsze przybywają punktualnie tam, gdzie są
oczekiwani”.
Po co w ogóle podejmować
cel i realizować go. Albo inaczej: po co aktywnie tworzyć, planować, chcieć
realizacji marzeń, wyciągać wnioski?
Można by odpowiedzieć
prosto z mostu: bo inaczej nadal tkwilibyśmy w epoce kamienia łupanego.
Powyższy cytat posiada
pewną niebezpieczną sugestię. Skoro jesteśmy gdzieś i kiedyś oczekiwani, to znaczy,
że mamy pewną „metę”. Idąc dalej tym tropem: owa meta, a cytat brzmi
dostatecznie wzniośle, żeby założyć, że w grę wchodzą siły wyższe, implikuje,
iż nasz cel został już określony – co prawdopodobnie jest prawdą, przynajmniej
jeśli chodzi o pewne punkty kluczowe w życiu, przez które musimy przejść – a skoro tak, to po co tworzyć jakieś systemy. Czy
to nie jest zabawa w Pana Boga? A może lepiej medytować? Albo zanurzyć się w
świat zmysłów?
Źródło: https://jdcore.wordpress.com/page/5/
W praktyce pewnie skończy się zwykłą prozą życiową i ciągłym
wykonywaniem obowiązków, oraz „zasługiwaniem” na wszystko, jak nas porównywał
Swami Wiwekananda: do psów, które chcą zwędzić kawałek jedzenia ze stołu i w
każdej chwili mogą dostać kopniaka. Nie chcę tutaj opierać się, w każdym razie
nie w całości, na hinduistycznym podejściu do życia i ideale, ale jeśli ktoś
chce być aż tak pragmatyczny i lekceważyć ambicje, samorealizację i wyciąganie
wniosków to pewnie tak właśnie żyje.
Źródło: http://www.boomsbeat.com/articles/2203/20140402/dogs-caught-stealing-food-photos.htm
Autor powyższego cytatu zapisał także inne myśli, według których celem
człowieka jest znalezienie własnego miecza,
a tajemnica miecza polega na tym, co
się chce z nim zrobić.
Często możemy natknąć się
na teorię, iż liczy się droga a nie cel. Przyjemność drogi, udręka celu, ale
gdyby nie było celu nie byłoby także drogi. Gdyby nie było marzeń.
Dla jeszcze innych:
„Jest ciężar do
dźwigania droga do przebycia,
jest ciężar do dźwigania
i cel co nam umyka.
Jest ciężar do dźwigania
wolno go złożyć na.
Ten ciężar, to my sami,
stąd tam, stąd tu, stąd tam”.
(Dean R.
Koontz)
Cel, w jakim ja go używam
nie oznacza obowiązku. A droga nie jest płynięciem pod prąd. Wręcz przeciwnie: jest oczyszczaniem się z wątpliwości, a powyższe teorie mają nas napełnić
wątpliwościami. Dobieram zasady, które mają funkcjonować dla mnie lub wysnuwać
logiczne wnioski, które powodują budujące przekonania. Opierać się na tych
elementach, które mnie wspierają. W końcu, gdzie cierpienie, tam fałsz. Celem
celów jest taka droga, aby nawet konieczne, fizyczne czynności były
przyjemnością (czyli jakimś celem). Jeżeli w to uwierzę i pozbędę się
wątpliwości, to już osiągam jakiś cel.
Naprawdę
mamy uwierzyć, że nie liczy się cel? Pewnie, że się liczy, tyle, że można
podejść na wiele sposobów do tej kwestii. Nie nawołuję tu do zbudowania
swoistego perpetuum mobile, ale przypominam, że opieram się na ideach. Stoją
one za rzeczywistymi zdarzeniami, które „stają się”, a to wymaga wzięcia pod
uwagę, że wszystko kosztuje. Ale zaczynam od obrazu prawdziwego i wyidealizowanego.
Postęp nauki jest budowaniem wielkiego systemu. Dokładaniem kolejnych
elementów, bazowaniu na poprzednich, najlepszych jak się da…całość ma
funkcjonować. Odległe (tylko pozornie odległe) elementy to kamień węgielny
jakiegokolwiek postępu, w jakiejkolwiek dziedzinie, od najprostszych do
najbardziej skomplikowanych; i czyż to nie jest realizowaniem celu?! A może
wystarczyłby spokój i przebaczenie? Nie, to nie ironia, to tylko część systemu.
Realizujemy cele, robimy to bo je mamy, i całe
szczęście, oby jak najlepsze, oby dające jak najwięcej radości, i chcemy
najlepszych narzędzi sposobów, teorii, systemów. W końcu, czy kiedy robimy
bigos, to mamy nakupić kapusty, boczku i innych składników i wrzucić je do
garnka…a potem być już prawdziwym sobą (Andrzej Batko)?
Budowanie systemu jest związane z faktem, iż w
pewnych etapach nad jego konstrukcją można napotykać się na informacje, iż w
przeszłości ktoś już podążał tą ścieżką i okazała się błędna; może także dojść
do przebłysku, iż nie konstruujemy niczego odkrywczego, choćby z samej, błędnie
rozumianej zasady: „nie ma nic nowego pod słońcem”, lub faktycznie napotkamy
zasadę ustanowioną przez kogoś setki lat temu łudząco podobną do naszej; dla
gatunku – poprzez ewolucję – pewne prawdy mogą być powszechnie znane (na
przykład przez podświadomość).
Rzecz w tym, że po pierwsze: skutek ma się
zamanifestować w moim życiu! Dla mnie pewne cele są świeże (nawet jeśli ktoś
już je zna z doświadczenia). Po drugie: jeżeli buduje system (podsystem dla
systemu osiągania mojego celu) bardzo ogólny – nie związany ze mną – tłumaczący
pewne procesy w życiu, to robię to w indywidualny sposób, korzystając, tak jak
się da, z uznanych prawd, dobrej woli, podpartych inteligencją i używając
wyobraźni, która jest konieczna, aby powiązać pozornie odległe elementy. Do
budowy systemu potrzebna jest siła twórcza, a tą wyrażam językiem metafizyki (czasami
„między wierszami”).
Źródło: http://www.grypuzzle.pl/puzzle-zabytki-i-innych-atrakcje-turystyczne-w-ameryce-puzzle_2.html