Kodowanie pozytywnych wzorców do podświadomości z
pewnością trwa czasami dłuższy czas; w tym okresie konieczne jest metoda, aby
nie zwątpić, nie zniechęcić się i nie zobojętnieć na mimo wszystko ezoterycznie
brzmiącą „podświadomość”. Najbardziej praktyczną metodą, podawaną przez
niektórych autorów, jest metoda małych kroczków: zauważamy pierwsze małe
sukcesy i to zwiększa coś, co nazywam „śnieżną kula sukcesu”.
Już samą metodę małych kroczków można traktować
jako element złożonego systemu, ale także jako system sam w sobie. Musi on
przezwyciężyć: negatywne sugestie otoczenia, brak entuzjazmu, sceptyczne opinie
w społeczeństwie. Ilu ludzi naprawdę wierzy, że praca z podświadomością to
klucz do sukcesu, że podświadomość to kanał nieskończonej inteligencji,
Boskości w nas samych.
Źródło: http://pixabay.com/en/nerves-cells-dendrites-sepia-346928/
W tym momencie pomijam dywagacje: czy na przykład
medytacje proponowane przez Josepha Murphy’ego są bardzo skuteczne, czy też
stanowią zaledwie początek, coś w rodzaju komputera z lat 80 – tych w
porównaniu do dzisiejszych o wiele doskonalszych procesorów. Istotny jest fakt
doniosłości nauki o podświadomości, która stanowi wielki element w układance;
oczywiście techniki pracy z podświadomością także mogą stanowić element.
Naiwnością byłoby sądzić, iż wszystko można
sprowadzić do pracy z podświadomością; zarówno dlatego, iż nawet najbardziej
pozytywne wzorce podświadomości nie stworzą idealnego życia same z siebie, jak
i dlatego, iż codzienność jest skomplikowana, przynajmniej do takiego stopnia,
że wymaga obalenia przeróżnych przeszkód, choćby tych, które podsuwa każdy
dzień: jesteśmy poddani takiej masie interakcji, że ciężko zachować jasność
umysłu – to znaczy być stuprocentowo przekonany co do słuszności drogi,
stuprocentowo czyli nie rozpraszając się. Łatwo nawet wpaść na bardzo
niepokojący wniosek: im ktoś bardziej inteligentny tym ma większe wątpliwości (ponieważ bierze pod uwagę więcej elementów) i potrzebuje bardziej
skomplikowanego systemu. A stawka jest duża.
Powstaje kolejne pytanie: dlaczego to ma w ogóle
działać. Dlaczego cokolwiek w życiu człowieka ma „działać”?
Istnieje wiele przypadków, gdy mamy dwie powszechnie uznane za prawdziwe zasady, a jednak będące ze sobą w sprzeczności, na przykład najprostszy: „początkujący
ma zawsze szczęście” (szczęście początkującego) i „żółtodziób musi zapłacić
frycowe”.
Które z nich jest prawdziwe, albo które z nich jest
bardziej prawdziwe? Dla mnie jest ważne, które z nich mogę użyć, jako element
usprawniający mój system. Terminu „nauka” nie używam w znaczeniu zbioru faktów
i danych; nie jest to traktat filozoficzny. Praca ma badać wykorzystanie,
uaktywnienie siły twórczej, a nie jej opis, czyli mechaniczny opis świata lub
mechaniczne przejście od magii (mitologii) do nauki.
Sednem jest szczególne sprzężenie elementów, a nie
tylko istota pojęć składających się na element. Poza tym istoty niektórych
elementów nie da się wyodrębnić do postaci czystej, na przykład „radości”. Nie
istnieje coś takiego, jak radość doskonała, w każdym razie ja nie wiem jak
miałaby wyglądać. Ważniejszy jest jej związek z innym elementem. Na przykład:
radość i brak wątpliwości (pewność siebie, pewność czegoś): radość ß-à pewność
czegoś.
Źródło: http://hr.wikiquote.org/wiki/Platon
Istotą świata poznawalnego zmysłami jest
prawdopodobieństwo.
Wszystko jest ideą, ale za ideami „staje się” świat prawdopodobieństw.
Celem jest maksymalnego zwiększenie prawdopodobieństwa dojścia do CELU
(naszego). Idee, jak twierdził Platon „istnieją”, rzeczy „stają się”.
System ma mnie zaprowadzić
do „rzeczy” ale jest tworzony w oparciu o idee. Prawdziwą ideę nazywam zasadą.
System zasad tworzony jest przez sztukę. Sztuka oparta jest na naukowym poznaniu twórczej siły – ale
zaczynamy od sztuki. W przypadku gotowego systemu idei (zasad) kluczową sprawą
jest oczywiście praktyczna technika, metoda. Nauka dotyczy spraw empirycznych.
Tak więc: czy jest możliwe zwiększenie
prawdopodobieństwa do P=1?
Nie wiem. W każdym razie dlatego zaczynam od podświadomości.
Podobna do pytania: „Która z zasad jest bardziej
prawdziwa?”, jest dyskusja nad celami innych ludzi, ich negatywnymi sugestiami,
blokadami jakie tworzą dla naszych celów. Poza argumentami jakie podałem
wcześniej, analizuję kwestię człowieka w społeczeństwie jako jednego organizmu,
albo jako jeden z aspektów życia, który Ken Wilber nazwał dolnymi ćwiartkami
holonu: owym holonem jestem ja; są nim także moje cele. Skoro moje intencje są
słuszne i jestem przekonany, że mój cel jest wielki i szczytny mam prawo
oczekiwać, ze natrafię na właściwych ludzi, którzy przetną linie wahadła
ustawionego przez moje działania i myśli, mój los.
Potem przechodzę już do czystej praktyki: jak to
zrobić, aby całość funkcjonowała, plus oczywiście zdroworozsądkowy egoizm i
upartość w dążeniu do celu, które jednak także muszą być rozpisane i sprzężone
z resztą – zarówno dla zgodności systemu, jak i spokoju ducha.
Oczywiście sformułowań typu „mam prawo” używam nie
uzurpując sobie jakiegoś prawa (boskiego), a jedynie domniemywam, że moje wnioski
upoważniają mnie do pewności siebie, przy całym szacunku dla religii i
duchowości.
Kodowanie podświadomości przestało być tajemnicą
już w roku 1962, kiedy Joseph Murphy napisał: „Potęgę podświadomości”, jak
mniemam pozycję najbardziej wpływową w tym temacie.
Tutaj jedynie nadmienię o tym fakcie, bez
rozwijania, a to dlatego, ażeby zaznaczyć: taka wiedza już wtedy była do użytku
publicznego. Pierwsza książka Murphy’ego unikała nawiązań do duchowości, nie
wspominając już o religii; autor wprost stwierdza, że wszelkie przejawy
zaskakującej odmiany losu w gruncie rzeczy sprowadzają się do „przekonania”
podświadomości. W późniejszych latach Murphy napisał książki w znacznie
bardziej bezpośredni sposób odwołujące się do Boga, jak na przykład: „Potęga
nieskończonego bogactwa”. Warto jednak zauważyć, iż zaczął od pozycji mniej
„religijnej”, i jakkolwiek bardzo jego osiągnięcia byłyby umniejszane przez
dzisiejszych guru, zauważył: że to działa. To co wyobrazimy sobie i afirmujemy
ma działać!
Nie chcę powtarzać teraz jego wniosków, jeżeli mają
być wykorzystane, to jako elementy systemu. Ważne jest stwierdzenie: że
podświadomość uaktywnia procesy w życiu człowieka.
Jednym z największych problemów związanych z pracą
z podświadomością jest tak zwane: myślenie zadaniowe. Jeżeli potraktujemy
kwestię podświadomości w kategoriach: trzeba
zrobić to i jeszcze to, to z pewnością opóźnimy efekt, a może nawet go
zniweczymy; chodzi tu raczej o transformację emocji (zbudowanie nowych ścieżek
neuronowych) – ale to także można stworzyć za pomocą sprzężeń odpowiednio
zgromadzonych elementów. Pewnych rzeczy uczymy się w dłuższym czasie, ale
nagromadzana wiedza może przyśpieszyć jedynie osiąganie celu, system „ma
działać” bez niej.
Czym jest
podświadomość? Definicji istnieje wiele. Dla mnie jest ważna ta, która mi
najwięcej daje, przy optymalnym zbadaniu, iż jest prawdziwa. Podobnie jest z
wiarygodnością pojęcia „podświadomość” – jakimi autorytetami możemy jeszcze je
poprzeć; pojawiają się dwa aspekty: im większy autorytet, tym pewniejszy
fundament elementów opartych na tym pojęciu, i pytanie: „Na ile prawdziwość
tego pojęcia objawiła się już w moim życiu?”. To pytanie z kolei pociąga
następne: „Czy mogę samemu stworzyć przykład działania podświadomości?” i „Jak
bardzo mogę wykorzystać to wydarzenie, aby zwiększyć swoją pewność siebie
(poprawić nastrój)?".
Tego typu rozważania mogą przypominać buddyjską
sieć diamentów o niezliczonych fasetach, gdzie każdy w każdym odbija się po
tysiąckroć, lub po prostu „masło maślane”; jedynie nakreślam założenia i
paradygmat systemu.
Źródło: http://en.wikipedia.org/wiki/Paradox_of_value
Można także skorzystać z fascynującego doświadczenia. Jeżeli w przeszłości
zdarzyło się coś niezwykłego, coś co z pewnością „inni” zlekceważyliby, może
nawet uznali za kłamstwo, niedorzeczność, szaleństwo, ale my wiemy, bo
doświadczyliśmy tego głęboko, iż pewne mechanizmy zadziałały na naszą korzyść –
to możemy założyć, że poznaliśmy wiedzę, w języku potocznym „metodę na
osiągnięcie czegoś”, z której możemy stworzyć swoją własną zasadę, a potem
„podsystem” do innego, o szerszym zastosowaniu. Oczywiście tworząc tą zasadę
należy raczej okroić jej zastosowanie i elementy składowe, aby uchwycić istotę i nie doprowadzić do przerostu formy nad treścią.