mój rynek

mój rynek

Menu

Get your dropdown menu: profilki

wtorek, 28 października 2014

Gliwickie popisy bębniarskie

Na początek przypomnienie: jak to było latem:


W wykonaniu dziewcząt z L'ombelico del mondo w scenerii nocy letniej słuchało się tego bardzo dobrze.

W piątek natknąłem się na pokaz lekcji bębniarstwa w wykonaniu orkiestry North Texas Drum Line, najlepszej orkiestry marszowej w Stanach. Chciałem porównać do L'ombelico, ale było to trudne nie znając detali rzemiosła.


Kolejne kawałki są w coraz szybszym tempie.

piątek, 24 października 2014

Poczty nie wolno fotografować, bo pershing nie dojdzie

      W czasach socjalizmu funkcjonował zabawny zakaz fotografowania poczty. Ostatnio zostałem zdyscyplinowany dwa razy; raz, kiedy spożywałem napój energetyzująco - uspokajający koloru złota oraz pod centrum Arena, kiedy czekając na osobę robiącą zakupy, postanowiłem pstryknąć kilka fotek ilustrujących kolorowe, wesołe światełka: wesołe mini-miasteczko zabawy.

      Obok mamusie robiły fotki dzieciom.





      W tym momencie podbiegł pan parkingowy i stwierdził, że jest to teren prywatny, a poza tym fotki mogą zostać użyte w niewiadomym celu, ponieważ  nie wiadomo, gdzie się łańcuszek kończy.

Zrobiłem jeszcze 2 zdjęcia:




piątek, 10 października 2014

Sprzeczne teorie

Kodowanie pozytywnych wzorców do podświadomości z pewnością trwa czasami dłuższy czas; w tym okresie konieczne jest metoda, aby nie zwątpić, nie zniechęcić się i nie zobojętnieć na mimo wszystko ezoterycznie brzmiącą „podświadomość”. Najbardziej praktyczną metodą, podawaną przez niektórych autorów, jest metoda małych kroczków: zauważamy pierwsze małe sukcesy i to zwiększa coś, co nazywam „śnieżną kula sukcesu”.
Już samą metodę małych kroczków można traktować jako element złożonego systemu, ale także jako system sam w sobie. Musi on przezwyciężyć: negatywne sugestie otoczenia, brak entuzjazmu, sceptyczne opinie w społeczeństwie. Ilu ludzi naprawdę wierzy, że praca z podświadomością to klucz do sukcesu, że podświadomość to kanał nieskończonej inteligencji, Boskości w nas samych.



Źródło: http://pixabay.com/en/nerves-cells-dendrites-sepia-346928/

W tym momencie pomijam dywagacje: czy na przykład medytacje proponowane przez Josepha Murphy’ego są bardzo skuteczne, czy też stanowią zaledwie początek, coś w rodzaju komputera z lat 80 – tych w porównaniu do dzisiejszych o wiele doskonalszych procesorów. Istotny jest fakt doniosłości nauki o podświadomości, która stanowi wielki element w układance; oczywiście techniki pracy z podświadomością także mogą stanowić element.
Naiwnością byłoby sądzić, iż wszystko można sprowadzić do pracy z podświadomością; zarówno dlatego, iż nawet najbardziej pozytywne wzorce podświadomości nie stworzą idealnego życia same z siebie, jak i dlatego, iż codzienność jest skomplikowana, przynajmniej do takiego stopnia, że wymaga obalenia przeróżnych przeszkód, choćby tych, które podsuwa każdy dzień: jesteśmy poddani takiej masie interakcji, że ciężko zachować jasność umysłu – to znaczy być stuprocentowo przekonany co do słuszności drogi, stuprocentowo czyli nie rozpraszając się. Łatwo nawet wpaść na bardzo niepokojący wniosek: im ktoś bardziej inteligentny tym ma większe wątpliwości (ponieważ bierze pod uwagę więcej elementów) i potrzebuje bardziej skomplikowanego systemu. A stawka jest duża.
Powstaje kolejne pytanie: dlaczego to ma w ogóle działać. Dlaczego cokolwiek w życiu człowieka ma „działać”?
Istnieje wiele przypadków, gdy mamy dwie powszechnie uznane za prawdziwe zasady, a jednak będące ze sobą w sprzeczności, na przykład najprostszy: „początkujący ma zawsze szczęście” (szczęście początkującego) i „żółtodziób musi zapłacić frycowe”.
Które z nich jest prawdziwe, albo które z nich jest bardziej prawdziwe? Dla mnie jest ważne, które z nich mogę użyć, jako element usprawniający mój system. Terminu „nauka” nie używam w znaczeniu zbioru faktów i danych; nie jest to traktat filozoficzny. Praca ma badać wykorzystanie, uaktywnienie siły twórczej, a nie jej opis, czyli mechaniczny opis świata lub mechaniczne przejście od magii (mitologii) do nauki.
Sednem jest szczególne sprzężenie elementów, a nie tylko istota pojęć składających się na element. Poza tym istoty niektórych elementów nie da się wyodrębnić do postaci czystej, na przykład „radości”. Nie istnieje coś takiego, jak radość doskonała, w każdym razie ja nie wiem jak miałaby wyglądać. Ważniejszy jest jej związek z innym elementem. Na przykład: radość i brak wątpliwości (pewność siebie, pewność czegoś): radość ß-à pewność czegoś.



Źródło: http://hr.wikiquote.org/wiki/Platon

Istotą świata poznawalnego zmysłami jest prawdopodobieństwo.
Wszystko jest ideą, ale za ideami „staje się” świat prawdopodobieństw. Celem jest maksymalnego zwiększenie prawdopodobieństwa dojścia do CELU (naszego). Idee, jak twierdził Platon „istnieją”, rzeczy „stają się”.
         System ma mnie zaprowadzić do „rzeczy” ale jest tworzony w oparciu o idee. Prawdziwą ideę nazywam zasadą. System zasad tworzony jest przez sztukę. Sztuka oparta jest na naukowym poznaniu twórczej siły – ale zaczynamy od sztuki. W przypadku gotowego systemu idei (zasad) kluczową sprawą jest oczywiście praktyczna technika, metoda. Nauka dotyczy spraw empirycznych.
Tak więc: czy jest możliwe zwiększenie prawdopodobieństwa do P=1?
Nie wiem. W każdym razie dlatego zaczynam od podświadomości.

Podobna do pytania: „Która z zasad jest bardziej prawdziwa?”, jest dyskusja nad celami innych ludzi, ich negatywnymi sugestiami, blokadami jakie tworzą dla naszych celów. Poza argumentami jakie podałem wcześniej, analizuję kwestię człowieka w społeczeństwie jako jednego organizmu, albo jako jeden z aspektów życia, który Ken Wilber nazwał dolnymi ćwiartkami holonu: owym holonem jestem ja; są nim także moje cele. Skoro moje intencje są słuszne i jestem przekonany, że mój cel jest wielki i szczytny mam prawo oczekiwać, ze natrafię na właściwych ludzi, którzy przetną linie wahadła ustawionego przez moje działania i myśli, mój los.
Potem przechodzę już do czystej praktyki: jak to zrobić, aby całość funkcjonowała, plus oczywiście zdroworozsądkowy egoizm i upartość w dążeniu do celu, które jednak także muszą być rozpisane i sprzężone z resztą – zarówno dla zgodności systemu, jak i spokoju ducha.
Oczywiście sformułowań typu „mam prawo” używam nie uzurpując sobie jakiegoś prawa (boskiego), a jedynie domniemywam, że moje wnioski upoważniają mnie do pewności siebie, przy całym szacunku dla religii i duchowości.

Kodowanie podświadomości przestało być tajemnicą już w roku 1962, kiedy Joseph Murphy napisał: „Potęgę podświadomości”, jak mniemam pozycję najbardziej wpływową w tym temacie.
Tutaj jedynie nadmienię o tym fakcie, bez rozwijania, a to dlatego, ażeby zaznaczyć: taka wiedza już wtedy była do użytku publicznego. Pierwsza książka Murphy’ego unikała nawiązań do duchowości, nie wspominając już o religii; autor wprost stwierdza, że wszelkie przejawy zaskakującej odmiany losu w gruncie rzeczy sprowadzają się do „przekonania” podświadomości. W późniejszych latach Murphy napisał książki w znacznie bardziej bezpośredni sposób odwołujące się do Boga, jak na przykład: „Potęga nieskończonego bogactwa”. Warto jednak zauważyć, iż zaczął od pozycji mniej „religijnej”, i jakkolwiek bardzo jego osiągnięcia byłyby umniejszane przez dzisiejszych guru, zauważył: że to działa. To co wyobrazimy sobie i afirmujemy ma działać!
Nie chcę powtarzać teraz jego wniosków, jeżeli mają być wykorzystane, to jako elementy systemu. Ważne jest stwierdzenie: że podświadomość uaktywnia procesy w życiu człowieka.
Jednym z największych problemów związanych z pracą z podświadomością jest tak zwane: myślenie zadaniowe. Jeżeli potraktujemy kwestię podświadomości w kategoriach: trzeba zrobić to i jeszcze to, to z pewnością opóźnimy efekt, a może nawet go zniweczymy; chodzi tu raczej o transformację emocji (zbudowanie nowych ścieżek neuronowych) – ale to także można stworzyć za pomocą sprzężeń odpowiednio zgromadzonych elementów. Pewnych rzeczy uczymy się w dłuższym czasie, ale nagromadzana wiedza może przyśpieszyć jedynie osiąganie celu, system „ma działać” bez niej.

 Czym jest podświadomość? Definicji istnieje wiele. Dla mnie jest ważna ta, która mi najwięcej daje, przy optymalnym zbadaniu, iż jest prawdziwa. Podobnie jest z wiarygodnością pojęcia „podświadomość” – jakimi autorytetami możemy jeszcze je poprzeć; pojawiają się dwa aspekty: im większy autorytet, tym pewniejszy fundament elementów opartych na tym pojęciu, i pytanie: „Na ile prawdziwość tego pojęcia objawiła się już w moim życiu?”. To pytanie z kolei pociąga następne: „Czy mogę samemu stworzyć przykład działania podświadomości?” i „Jak bardzo mogę wykorzystać to wydarzenie, aby zwiększyć swoją pewność siebie (poprawić nastrój)?".

Tego typu rozważania mogą przypominać buddyjską sieć diamentów o niezliczonych fasetach, gdzie każdy w każdym odbija się po tysiąckroć, lub po prostu „masło maślane”; jedynie nakreślam założenia i paradygmat systemu.


Źródło: http://en.wikipedia.org/wiki/Paradox_of_value

Można także skorzystać z fascynującego doświadczenia. Jeżeli w przeszłości zdarzyło się coś niezwykłego, coś co z pewnością „inni” zlekceważyliby, może nawet uznali za kłamstwo, niedorzeczność, szaleństwo, ale my wiemy, bo doświadczyliśmy tego głęboko, iż pewne mechanizmy zadziałały na naszą korzyść – to możemy założyć, że poznaliśmy wiedzę, w języku potocznym „metodę na osiągnięcie czegoś”, z której możemy stworzyć swoją własną zasadę, a potem „podsystem” do innego, o szerszym zastosowaniu. Oczywiście tworząc tą zasadę należy raczej okroić jej zastosowanie i elementy składowe, aby uchwycić istotę i nie doprowadzić do przerostu formy nad treścią.