mój rynek

mój rynek

Menu

Get your dropdown menu: profilki

poniedziałek, 23 grudnia 2013

Świąteczny rynek - przymiarka.

        Po raz pierwszy, od bez mała dwunastu lat, rynek w Gliwicach powrócił do swojego starego stylu, plus bardzo pomysłowe budki i szopka. Królują ławeczki, ale jest ich trochę za mało - zimą to bez znaczenia, bardzo klimatowe latarnie, dające żółte światło, kojarzące się z opowieściami o Sherlocku Holmesie.
Nie ma tych strasznych piwnych ogródków.

       Pomysł z szopką jest bardzo udany, ale spodziewałem się czegoś większego: 


      Po co o tym pisać? Ano po to, ze rynek sprzed dwunastu lat kojarzy mi się z czasami, kiedy właśnie tam przeżywałem najlepsze przygody i ów klimat, może nieco sentymentalny, przywoływany jest zmianami, jakie są właśnie dokonywane. 
      W budkach można wypić grzańca za 7 złotych, mały kubeczek ale kusi, szczególnie zimą, ciekawe czy budki pozostaną na dłużej...



Zrobiłem zdjęcia moich ulubionych miejsc, gdzie umieszczam często bohaterów mojej powieści, Biznes Pub ma idealną lokalizację, a wielkie okno to gigantyczny plus dla znajdujących się tam klientów:


I na koniec inny bar, gdzie także, o wcześniejszych porach, lubiłem spotkać się z kimś:


    Ciekawe, czy prace nad uatrakcyjnieniem rynku nadal będę trwały. W zakamarkach czai się coraz więcej miejsc do opisania.


piątek, 29 listopada 2013

Jeziorko

Jakiś czas temu lubiłem pisać siedząc nad pewnym jeziorkiem. Odkryłem je przypadkowo podczas wizyty w Urzędzie Skarbowym. Mówiłem sobie, że jezioro ma szczególny klimat; pływały tam kaczki i czasem łabędzie. Pląsał się kot, który mnie rozśmieszał, ławki jednak były niewygodne. Jakiś czas później kot znikł; coraz rzadziej przychodziłem, aż pewnego razu wdałem się w pyskówkę z wyjątkowo nieprzyjemną starszą panią, która nienawidzi ludzi, za to kocha zwierzęta...
Nie tak dawno odkryłem nowe jeziorko, jest jeszcze bardziej klimatowe. Przypomina wieczorem okładkę z książki Kinga: "Wiatr przez dziurkę od klucza". Tam piszę, pisałem bo idzie zima. Mam nadzieję, że jeszcze długo gliwiczanie nie będą tam ściągać, chodzą nieliczni, bo reszta nie wie (tylko dwie panie chodzą w kółko i stukają kijkami do nordic walking).

niedziela, 24 listopada 2013

Gliwickie poranne atrakcje

      Załatwienia biznesowe i uczelniane czasami są stresujące, a poza tym można mieć niedyspozycję "wczorajszą"; może zasłużyliśmy na nagrodę za załatwiony interes, czy inny sukcesik.
      Może też trzeba zebrać siły do kolejnych działań, czy też pokontemplować miejskie graffiti. Wolna chwila może służyć planowaniu, rozmyślaniu lub uświadomieniu sobie: co jest dzisiaj ważne.
      Nie mówię, iż z rana należy spieszyć do wodopoju...broń Boże! Ale spójrzmy na selektywną reprezentację gliwickich porannych przystanków, służących do wyżej wymienionych celów.
     Załóżmy, że centrum Gliwic stanowi ulica Zwycięstwa, łącząca Rynek i Dworzec Kolejowy, w pobliżu Plac Piastów i masa mniejszych uliczek.
      Ustawiamy się w okolicach McDonalds'a, nawiasem mówiąc w pobliżu jest barek frytkowy "Gucio", gdzie można na szybko przekąsić belgijskie frytki, i co widzimy? Ruiny Teatru. Jest to jeden z najciekawszych budynków teatralnych w Polsce - jak powiedziała Krystyna Janda. Można także rzucić okiem na przyległości: trochę z prawej strony i jakby w piwniczce, na pół pięterku do niej: kolorowy przybytek, a jak blisko do Centrum!

      Pójdźmy dalej na wschód w kierunku Politechniki Śląskiej. Dróżka wije się jak polna rzeczka, musimy tylko przejść przez ulicę Dworcową, dróżkę otaczają zieleń i murki, jak te na kolejnym zdjęciu:

    Miejsce jeszcze spokojniejsze, bywa tam wielu studentów, otoczenie dróżki wpływa kojąco.
    Wróćmy jednak kawałeczek w stronę Placu Piastów. Wielu pracowników naukowych przyjeżdża autobusami i pociągami. Plac jest otoczony mnogością budynków, na pierwszym planie pojawia się mini skwerek, za kioskiem stanowiącym zasłonę dymną:

      Latem jest tam kilka stolików i można się rozkoszować obserwacją tętna centralnej części Gliwic.
      Krótką prezentację kończę na London Pubie; to dość ciekawa inicjatywa, onegdaj będąca miejscem spotkań z moimi kolegami; obecnie zmieniła lay-out, budynek jest interesująco położony: w pobliżu mamy grilla i "Mega Bułę".

To tak pokrótce, na razie tylko fotograficznie i poglądowo.